Drogi Czytelniku,
w niedzielny poranek 14. kwietnia dotarła do mnie najtragiczniejsza wiadomość w moim życiu. Wieczorem poprzedniego dnia zginął w wypadku drogowym syn moich bliskich znajomych. Miał niecałe siedemnaście lat!
Pawła poznałem, gdy był jeszcze w podstawówce. Wtedy zarówno on, jak i siostra bliźniaczka, nie byli ulubieńcami większości nauczycieli jednej z podwarszawskich szkół. Znam ten problem, bo do moich synów też były różne, najczęściej absurdalne zarzuty w szkole. Ot, los uczniów mających swoje zdanie i indywidualizm.
Paweł odżył dopiero w warszawskim gimnazjum na Żoliborzu. Świetnie czuł się też w liceum. Widziałem więc, jak się rozwija od dzieciaka do młodzieńca. Ileż to razy zastanawiałem się, co w życiu osiągnie, w czym będzie lepszy ode mnie, czy od swojego Taty. Wszystko przekreśliła bezsensowna śmierć.
Z ludzkiego punktu widzenia to niepojęte, po co to nieszczęście. Trudno ogarnąć ludzkim rozumem, czemu ma służyć ta śmierć. Wciąż zadaję sobie pytanie, dlaczego tak właśnie się stało. Niestety, tylko Bóg zna właściwą odpowiedź. Jakże nieodgadnięte są Jego zamiary!
Mimo upływu wielu już przecież dni wraca do mnie widok szpaleru białych róż i jadącą pod nim na skuterze urnę z prochami Pawła. Widzę te zapłakane twarze, mimo apeli Mamy Pawła, żeby przestać się smucić, bo on by sobie tego nie życzył. Był przecież pogodnym dzieckiem i radosnym kompanem towarzystwa ludzi młodych i tych starszych.
Wystarczył moment nieuwagi i tak pięknie zapowiadająca się przyszłość Pawła legła w gruzach. Centymetry zadecydowały, że Jego życie dobiegło końca. Na zdjęciu z ekranu telewizora widać, że samochód „zahaczył” Go lewym słupkiem okiennym. Na dodatek kierowca jechał z szybkością grubo przekraczającą 50 km/h. Mówi się, że mógł mieć na liczniku nawet ponad 100 km/h. Przy takiej prędkości Paweł był bez szans na przeżycie uderzenia.
Może zginął, a dzięki temu przeżyło dwoje jego przyjaciół? Wszak w tym wypadku ranne zostały jeszcze dwie osoby. Może to na nim skupił się impet uderzenia, co dało im szanse odnieść mniejsze obrażenia, niezagrażające życiu? Zawsze będę dopatrywał się drugiego dna tej śmierci. Doszukiwał się jej głębszego sensu. Zastanawiał się, jakie wyda owoce.
Mam prawo jazdy od 1974 r. Bardzo staram się jeździć bezpiecznie. Ostatni mandat zapłaciłem w 1982 r. (sic!). A i to niesłusznie! Był to jednak czas stanu wojennego, więc milicjant był bezkarny i mógł zrobić z obywatelem wszystko. Po drogach pod względem przejechanych kilometrów przekroczyłem kilkakrotnie dystans obwodu kuli ziemskiej.
Dlatego też uważam , że mam prawo negatywnie ocenić kierowcę uczestniczącym w feralnym wypadku. Wspominałem już o nadmiernej prędkości. Na zdjęciu widać, że samochód zatrzymał się daleko za przejściem dla pieszych. To zdjęcie pokazuje również, że na drodze panowały kiepskie warunki. Woda w koleinach świadczy, że był opad deszczu lub mżawki. Jak można w tych warunkach tak pędzić?
Na dodatek wieczorem droga wylotowa z Warszawy jest prawie pusta. Czemu zatem kierowca jechał lewym pasem? Według mnie to zły nawyk. Nota bene niezgodny z przepisami o ruchu drogowym. To też jest dodatkowa okoliczność wypadku. Wszystkie te czynniki składają się na to, że z powodu złej pogody, nadmiernej szybkości i niewłaściwego pasa ruchu trójka młodych ludzi nie zauważyła ciemnego VW Passata.
Stał się dramat dla nich, ich Rodziców i najbliższych, ale także dla kierowcy. Wszak zawsze mu będzie ciążyć śmierć dziecka, do której się przyczynił swoim brakiem wyobraźni na drodze. Jeśli czytasz te słowa, pamiętaj aby słabiej naciskać pedał gazu i myśleć podczas jazdy.
Gdy wspominam śmierć Pawła, widzę jak na dłoni, co jest w życiu ważne. Ileż to razy jako rodzice wściekamy się na nasze dzieci za złe oceny w szkole, zachowanie przy stole, zapominanie o drobnych obowiązkach domowych i za wiele innych niedociągnięć. Kłócimy się o różne drobiazgi bądź inne głupoty, zamiast cieszyć się, że oto jeszcze jeden dzień jesteśmy razem.
Niech ta śmierć Pawła wprowadzi Cię w chwilę zadumy. Pomyśl, co możesz poprawić w relacjach z najbliższymi Ci osobami. Zastanów się też, czy umiesz okazać wdzięczność za to, że Ciebie ominęła taka tragedia.
Pozdrawiam refleksyjnie,
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl