Drogi Czytelniku,
zapewne nieraz byłeś w sytuacji, że czegoś się obawiałeś. Jednocześnie wiedziałeś, że nie masz odejścia i niechcianą sprawę musisz załatwić. Mnie się to przydarzyło teraz w wakacje. Stanąłem przed koniecznością wgrania systemu Windows 7. Samodzielnie!!!
Oczywiście, dla wytrawnych informatyków nie stanowi to żadnego problemu. Dla mnie było jednak nie lada wyzwaniem. Dlaczego? Bo nigdy tego wcześniej nie robiłem.
Zawsze są dwa wyjścia w tym zakresie: mieć miłe metody lub miłe rezultaty. Co wolisz? W pierwszym przypadku mogłem narzekać na zamulony laptop, denerwujące wyłączanie się bez powodu lub brak rozruchu systemu operacyjnego i czekać na cud, że samo się jakoś ułoży. W drugim, mogłem przełamać swoją niechęć do informatyki, a przez to nauczyć się panowania nad sprzętem i poprawić jego działanie.
Owszem, przyglądałem się wcześniej, jak wgrywa się Windows XP. Czytałem i oglądałem, jak to robi się z Windowsem 7. Jednak zdajesz sobie zapewne sprawę, że to zupełnie coś innego gapić się, jak robi to fachowiec, a co innego zmierzyć się z czymś takim samemu.
Gdy masz „pusty” komputer, możesz sobie pozwolić na eksperymenty. Ja jednak martwiłem się, że przez brak doświadczenia mogę mogę stracić wiele cennych danych zgromadzonych przez lata. Wiedziałem, że trzeba zrobić kopię zasobów laptopa. Czy jednak wykonam to prawidłowo? Czy wszystkie kopie zapasowe zapiszą się poprawnie? Czy właściwie dobiorę sterowniki? Czy spisałem wszystkie hasła, licencje i nazwy programów?
Obawy, obawy, obawy. Słuszne czy nie, lecz były. Mimo to trzeba było im stawić czoła i przejść do działań.
Ostatecznie okazało się, że mój lęk był uzasadniony. Nie udało mi się uniknąć kilku wpadek. Rady, aby o nic się nie martwić, bo system Windows 7 wszystko sobie sam wygrzebie z Internetu, nie do końca są prawdziwe.
Trochę plików i programów straciłem, długo laptop nie miał dźwięku, DVD odtwarza się kiepsko, a filmiki się zacinają. Wiele dni zajęło mi przywrócenie laptopa do stanu, żeby działał lepiej niż na Windows XP. Ostatecznie tak się stało. Teraz coraz bardziej zaprzyjaźniam się z Windows 7.
Powstaje pytanie: Czy warto było to robić? Jestem przekonany, że tak. Świadczy o tym podany niżej przypadek.
Był taki moment, że po wielu dniach zdecydowałem się ponownie wgrać system Windows 7, bo prawdopodobnie przez nieuwagę wykasowałem lub nie umiałem odtworzyć niektórych plików systemowych. Gdy drugi raz instalowałem program operacyjny wydało mi się to dosyć proste (sic!).
Tak więc za każdym razem w tym co robisz, stajesz się lepszy. Ostatecznie większość utraconych plików pozwolił mi odzyskać płatny program RecoverMyFiles.
Jak widzisz, wnioski nasuwają się same. Po pierwsze, gdy się czegoś obawiasz, to się spełni, jak w moim przypadku problemy z plikami i sterownikami dźwięku. Po drugie, warto dobrze przygotować się. Gdybym nie zrobił dobrych kopii, byłbym całkiem przegrany. Po trzecie, okazało się, że głównym winowajcą problemów z laptopem nie był system, lecz zewnętrzny zasilacz!!! Po czwarte, odczuwasz niesamowitą satysfakcję, gdy czegoś nowego się nauczyłeś i pokonałeś przeszkody, w tym przypadku informatyczne.
Pozdrawiam systemowo,
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl
www.jekos.pl