Szpital

Drogi Czytelniku,
w końcu nadchodzi taki okres w życiu człowieka, gdy ma on dużo czasu na przemyślenia. Długość życia rośnie, więc prawdopodobieństwo, że zahaczymy o szpital też wzrasta. Wtedy – czy to jako pacjent, czy też tylko odwiedzający – widzimy świat z zupełnie innej perspektywy.

Niby jesteśmy tego świadomi. A jednak taka sytuacja zaskakuje Cię, gdy do niej dojdzie. Wydaje Ci się niemożliwe, aby mogła przydarzyć się akurat Tobie. Przecież przyjmujesz tyle zajęć na swoją głowę, więc jak masz podołać jeszcze temu nowemu wyzwaniu. Cóż, los potrafi być złośliwy.

Moja Mama trzy miesiące temu siedziała w fotelu. Chciała wstać i w tym momencie runęła na podłogę. Co prawda był z nią kontakt werbalny, lecz ona nic nie kojarzyła, co się zdarzyło. Na dodatek nie czuła lewej części ciała.

Zaraz przyjechało pogotowie. Akurat w ekipie był lekarz, który udzielał Mamie pomocy w innych przypadkach. – Niestety, tym razem jest źle. To wylew – powiedział. Natychmiast zabrali ją do szpitala.

Diagnoza lekarza potwierdziła się. Tomografia komputerowa wykazała, że do mózgu wlało się kilkanaście mililitrów krwi. Za mało, żeby otwierać czaszkę. Za dużo, aby nie zostały skutki uboczne.

Oddział udarowy w Szpitalu Bielańskim w Warszawie zrobił na mnie przygnębiające wrażenie. Ciężko chorzy, w tym moja Mama , leżeli na korytarzu. Ot, specyfika polskiej Służby Zdrowia.

Za każdym pobytem podczas odwiedzin dostrzegałem coraz więcej szczegółów. Widziałem, jak pacjenci w amoku szarpią poręcze łóżek, wygadują lub wykrzykują niestworzone rzeczy, wyrywają cewniki czy wygryzają welfrony. Słyszałem modlitwy bezradnych rodzin nad ukochaną osobą bez kontaktu z otoczeniem.

Byłem też świadkiem bezmiaru nieszczęścia zapłakanej pielęgniarki, która z rozmazanym od łez makijażem, szlochając mówiła lekarzowi: – Miał pan rację, nie dam rady. Ja tutaj nie wytrzymam dłużej.

Mówię o tych strasznych rzeczach nie po to, aby Cię przerazić, zadziwić lub wzruszyć. Chcę, abyś w pełni uświadomił sobie, że Twoje życie może ulec gwałtownej zmianie. Dopiero wtedy możesz zrozumieć, na czym polega wartość upływającego czasu i co jest w życiu ważne.

Bo codzienne obowiązki, takie jak choćby nauka, poszukiwanie drugiej połówki do związku, wychowanie dzieci, pęd do sukcesu zawodowego, walka o spłatę długoletniego kredytu i wiele innych przyziemnych spraw odrywa nas od myślenia o ważnych, choć nieoczywistych zagadnieniach. Również takich jak nasi rodzice.

Przyzwyczailiśmy się, że to my, ich synowie lub córki, jesteśmy od nich zależni. Tak jest w istocie, zwłaszcza w naszych szczenięcych latach. Tymczasem potem nadchodzi zamiana ról. Choćby z powodu wieku, choroby lub wypadku możemy stanąć przed koniecznością otoczenia opieką naszych rodziców.

Czy zawsze jesteśmy gotowi mentalnie na sytuację, że musimy podporządkować własne życie dla nich? Czy stać nas to zrobić? Zwłaszcza jeśli mamy pretensje do swoich rodziców, że nas za mało przytulali, wspierali bądź chwalili. Z pewnością chcieli dla Ciebie jak najlepiej, tylko nikt ich nie nauczył, jak to optymalnie zrobić.

A przecież może się zdarzyć, że niespodziewanie znajdziesz się w miejscu, jak choćby szpital, gdzie dla wielu spraw i zdarzeń jest już stanowczo za późno. Pozostaje tylko smutek i żal, że brakło Ci czasu na pocałunek, gest, czy rozmowę z tak bliską osobą, z którą teraz nie ma już kontaktu. Jedyne co Ci pozostaje, to do niej mówić mimo braku odzewu i ją dotykać. Czy znajdziesz na to czas? Czy możesz sobie na to pozwolić, aby zaglądać do szpitala, bo może mieszkasz dziesiątki czy setki kilometrów w oddaleniu?

Owszem, to o czym dzisiaj piszę to skrajność. Póki nie jest za późno, znajdź tym bardziej dla swoich bliskich „godzinkę” na odwiedziny czy chociaż telefon. Może na to czekają? Niech choć przez chwilę Tobą się nacieszą. Masz wspaniałą okazję jak najszybciej ukazać swoje prawdziwe uczucie i stosunek do nich.

PS
Dużo się słyszy o przypadkach korupcji i zaniedbań wśród personelu medycznego i pomocniczego. Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem w Szpitalu Bielańskim. Wręcz przeciwnie, widziałem pełne zaangażowanie pracowników tego szpitala, aby ratować życie i zdrowie pacjentów. Namacalnym tego faktem jest to, że moja Mama przez dwa i pół miesiąca przykucia do łóżka nie miała żadnych odleżyn.

Pozdrawiam refleksyjnie,
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl
www.jekos.pl