Drogi Czytelniku,
w zeszłym roku w czerwcu miałem okazję porozmawiać z Michałem Jagiełłą – alpinistą, byłym Naczelnikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, poetą, pisarzem, publicystą, byłym wiceministrem kultury i długie lata dyrektorem Biblioteki Narodowej. Mam egzemplarz jego wielokrotnie wznawianej książki Wołanie w górach – oczywiście z autografem Autora.
To właśnie wtedy zdecydowałem, że o swojej książce Przywilej wyboru poinformuję wszystkie biblioteki publiczne w Polsce. Natychmiast przystąpiłem do działań.
Owszem, mógłbym wysłać na chybił-trafił kilka tysięcy mejli. Obawiam się, że efekt byłby mizerny, pomijając słuszne pretensje do mnie o spam. Dlatego wybrałem kontakt telefoniczny. Cóż, idzie to wolniej niż bym chciał, bo nie zawsze udaje mi się skontaktować z właściwymi, decyzyjnymi osobami. Dlatego jeszcze mam parę województw do obdzwonienia. Niemniej lista bibliotek, w których jest moja książka, przekroczyła już liczbę 270.
Z rozmów – głównie z paniami bibliotekarkami, bo to bardzo sfeminizowany zawód – wyłania się nieciekawy obraz. Tyle trudności, jakie one muszą pokonać, aby biblioteka funkcjonowała, niejednego menedżera zwaliłyby z nóg. Nierzadko szefowie bibliotek publicznych borykają się z kiepskimi warunkami lokalowymi, niedogrzanymi pomieszczeniami, niewystarczającą obsadą etatów, czy nawet cieknącymi dachami (sic!).
Do tego dochodzą „tony papierów” do wypełniania, które niczemu nie służą, a jedynie zabierają czas, który należałoby poświęcić czytelnikom i księgozbiorowi. No i drażliwą sprawą są finanse. Pieniędzy najczęściej brakuje na wszystko. Zwłaszcza wtedy, gdy biblioteka jest łączona z domem kultury, czy nawet jeszcze dodatkowo z ośrodkiem sportu i rekreacji. Zgroza! Przecież te instytucje mają zupełnie inne, specyficzne formy działania.
Niestety, biblioteki są samorządowymi jednostkami kultury. Ponieważ radni bardzo rzadko są ich czytelnikami, tak trudno uzyskiwać bibliotekom odpowiedni poziom finansowania. A nawet żeby dostać dotację z Biblioteki Narodowej na zakup książek, potrzeba własnego wkładu finansowego.
Aż dziw, że kierownictwa tysięcy bibliotek – zagryzając wargi – dają sobie radę w tej trudnej rzeczywistości. Tyle się narzeka, że czytelnictwo spada, lecz jak ma być inaczej, gdy nie dostrzega się rangi, którą spełniają biblioteki. Przecież nic tak nie rozwija naszej wyobraźni jak czytanie książek.
W tym roku, podobnie jak w poprzednim, też będę miał spotkania autorskie. Znowu poznam kolejnych czytelników i pracowników bibliotek. Dowiem się paru nowych historii. A co najważniejsze, podczas takich spotkań będę mógł umieścić dedykację w swojej książce. Widać to na załączonym zdjęciu.
Pozdrawiam czytelniczo,
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl
www.jekos.pl