Co nam przyniesie 2014 rok?

Drogi Czytelniku,
zapewne też to czujesz, że na przełomie każdego roku ogarnia nas trend zastanawiania się nad przyszłością. Oczywiście że powinniśmy się kierować tym, co będzie, a nie co było. Na to ostatnie nic już nie poradzimy. Natomiast o zapewnienie sobie jak najlepszej przyszłości powinniśmy starać się każdego dnia.

Jednak to przełom roku skłania nas do tego, żeby zintensyfikować myślenie o tym, co będzie i co chcemy zrobić. Z tego choćby powodu tak modne są postanowienia noworoczne. Jakby nagle mamy w sobie dodatkowy impuls, że musimy się podjąć czegoś ważnego.

Wśród moich znajomych pojawiły się naprawdę piękne zobowiązania, m.in. przebiegnięcie maratonu, przeczytanie przygód Harry’ego Pottera w oryginale, wyprawa do Ameryki Południowej, czy też uzyskanie stanowiska menedżera wyższego szczebla w firmie. Nic, tylko przyklasnąć.

Z przykrością stwierdzam, że są też tacy, którzy dumnie twierdzą, że nic nie będą planować, bo i tak niewielki odsetek celów, zwłaszcza noworocznych, udaje się zrealizować. Pytają więc mnie, po co mają się trudzić z wymyślaniem abstrakcyjnych tematów. Doprawdy, mogę im tylko współczuć.

Zgadzam się, że jest wiele spraw, na który mamy mały wpływ lub żaden. To, co wymyślą politycy, aby nam utrudnić życie, niespodziewana choroba, czy wypadek, zjawiska atmosferyczne, koniunktura na rynku, kurs franka szwajcarskiego i wiele innych czynników są poza naszą kontrolą. Szkoda czasu zaprzątać sobie nimi głowę, chyba że ktoś to musi robić z przyczyn zawodowych. Słusznie więc przeciętny zjadacz chleba zrobi, gdy je sobie odpuści.

Zachęcam jednak do tego, aby stworzyć sobie wizję nadchodzącego roku i związanych z tym zadań, które stoją przed nami. Ciekaw jestem, co to będzie w Twoim przypadku. Nikt inny tego za Ciebie nie zrobi. Chyba że do własnych partykularnych interesów, aby Cię wykorzystać.

Okładka-strona tytułowa-wo1U mnie z pewnością sprawy będą się toczyć wokół mojej pierwszej książki Przywilej wyboru. Widzę Czytelników, z którymi rozmawiam na spotkaniach, a nawet kolejki na poczcie, żeby wysłać im książkę. Stają mi przed oczami maile, które mi przyślą, i które wymagają odpowiedzi. Wyobrażam sobie, jak stoję przed kamerą i z radością opowiadam o swoim dziele. Wiele na to wskazuje, że powstanie angielska wersja tej książki. Tytuł może wtedy tak wyglądać: Your privilege of choice.

Mam też swoje plany co do Toastmasters. Czeka mnie wygłoszenie kilku mów, aby z jednej strony osiągnąć wyższy poziom umiejętności, a z drugiej przyczynić się do zdobycia punktu kwalifikacyjnego w ocenie naszego klubu Toastmasters Leaders. Na tym bardzo zależy Zarządowi klubu i słusznie. Swoją drogą, nigdy nie będziesz miał większej satysfakcji od tego, gdy komuś w czymś pomożesz!!! Zawsze warto o tym pamiętać.

Czy Ty możesz zrobić podobne symulacje z tym, co chcesz, aby Ci się zdarzyło? Z pewnością tak, bo im lepiej się do czegoś przygotujesz, tym łatwiej uporasz się z czymś, co może niespodziewanie nastąpić. Gdy jednak wyobraziłeś sobie podobną sytuację, przeanalizowałeś, jak możesz się w niej zachować, przećwiczyłeś pewne kwestie, co masz wtedy powiedzieć lub zrobić, zawsze wybrniesz z sukcesem. W przeciwnym przypadku taka historia może zakończyć się klęską lub dokuczliwym niepowodzeniem.

Pozostaje mi więc życzyć Ci dużo sukcesów w nadchodzącym Nowym Roku 2014.

PS
Nie wiedzieć czemu z Nowym Rokiem posypał mi się samoczynnie cały układ bloga. Oj miałem co robić od już od początku A.D. 2014! Straciłem wiele dni, lecz moje wysiłki spełzły na niczym. Na dodatek z powodu indolencji informatycznej wykasowałem sobie obrazek w Nagłówku. Z czasem będzie inny. Na razie jest nowy projekt, lecz nie potrafię go wstawić do istniejącego szablonu bloga.

Gdy już zawiodły wszelkie pomysły na poszukiwanie błędu psującego blog, ruszyłem w czeluści Internetu szukać bezpośredniej pomocy u znawców tematu. Napisałem swoją prośbę o poradę na formularzach witryn Sztuka WordPress i WPZEN. Dosłownie po pięciu minutach otrzymałem od właścicieli tych witryn, tj. odpowiednio Jakuba Mikity i Bartosza Romanowskiego, odpowiedzi, gdzie popełniłem błąd. Chodziło o zbędne znaki </div> i <div></div>. Koledzy, bardzo dziękuję za bezinteresowną, kluczową dla mnie poradę!

To prawdziwy pech (?), że pomysł o zwrócenie się o pomoc przyszedł mi dopiero wtedy, gdy dokonałem tylu niepotrzebnych manewrów na swojej witrynie. Jedyna pociecha, że w podobnej sytuacji takiego błędu już nie zrobię.

Pozdrawiam noworocznie,
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl
www.jekos.pl