Rok Forexu

Drogi Czytelniku,
dobiegł końca 2009 rok. Dla mnie pod względem biznesowym ten rok pozwolił mi odkryć pozytywne oblicze Forexu. Jak zapewne wiesz, 96% ludzi parających się Forexem ponosi na nim straty. Jak to się dzieje? Wg mnie gubi ich pazerność. Ulegają własnym podszeptom lub rozpalonym nadziejom podpuszczaczy (zobacz np. artykuł o 1000% zyskach) i potem się dziwią, że działając nieprofesjonalnie stracili swoje pieniądze.

I co wtedy? Ano zawsze to samo w takich przypadkach: mają pretensje do Foreksu jako takiego, a nie do siebie jako głupiej siły sprawczej. Przecież tu Forex nic nie jest winien. To jest takie samo narzędzie jak młotek, samochód, Windows itp. Zależy kto i do czego go użyje!

Jeśli chodzi o mnie, jestem w grupie tych 4% ludzi, którzy wygrywają na Forexie.  Zadowalam się ~20% zyskiem z kapitału, bo dla mnie decydującym kryterium w tym wypadku jest bezpieczeństwo zainwestowanych środków finansowych. Wielu „znawców tematu” żachnie się karcąco: – Ależ to skandalicznie mały zarobek jak na Forex!. No więc proszę bardzo, zarabiajcie więcej na swoich poczynaniach zamiast krytykować moje.

Forex testuję od 12 miesięcy i od sierpnia 2009 r., gdy miałem już pewność, że wszystko gra, głoszę, że można na tym biznesie zarobić. A niedowiarkowie mówią, że to niemożliwe, bo oni już parę razy grali i przegrali. Cóż, powinni uczyć się na błędach, a nie popełniać wciąż te same. Najbardziej jestem rad z tego, że osoby, które mi zawierzyły i skorzystały z tej możliwości inwestowania swoich pieniędzy już teraz, po kilku miesiącach, uzyskały wyniki lepsze od jakichkolwiek lokat bankowych liczonych w skali roku. A więc to działa!

W każdym biznesie znajdują się ludzie, którzy sobie z nim nie poradzili. Może mieli pecha, może za słabo się do niego przygotowali, może zostali oszukani przez kontrahenta, może przegapili zmianę sytuacji na rynku itp. Czy to znaczy, że inni w tych samych warunkach nie odniosą sukcesu? I tak samo jest z Forexem. Tu też są wygrani i przegrani, więc lepiej działać na tyle mądrze, aby być wśród tych pierwszych – wygranych.

Przestrzegam grać na Forexie samemu. Tak jak potrzeba z 10 lat praktyki po studiach, aby zostać dobrym inżynierem, to mniej więcej tyle samo czasu potrzebuje dobry analityk finansowy, aby zgryźć temat zarabiania na rynku walutowym. Ja potrzebowałem półtora roku, aby znaleźć takiego. Bo pierwszy raz o Forexie usłyszałem dopiero na wiosnę 2007 roku i niestety tamci ludzie nie chcieli ze mą gadać o zainwestowaniu moich pieniędzy. Za to udzielili mi mnóstwo cennych rad, na co zwracać uwagę, aby znaleźć się wśród tych 4% ludzi wygrywających na Forexie i jestem im za to serdecznie wdzięczny.

Ten biznes ma jeszcze jedną ważną cechę: Forex należy do tych z prawej strony kwadrantu przepływu pieniędzy R. Kiyosakiego, a więc tam, gdzie pieniądze pracują dla Ciebie, a nie Ty dla pieniędzy, czyli masz dochód pasywny. Jeśli zajmujesz się tradycyjnym biznesem, najlepiej wiesz, ile się trzeba natrudzić, aby osiągnąć jakiś zysk, a 20% wziąłbyś w ciemno. Zatem takie rozwiązanie może być przez Ciebie traktowane jako jedna z nóg biznesowych, jak to jest np. w moim przypadku.

Może się dziwisz, że tak jawnie mówię o takim wspaniałym biznesie. Przede wszystkim nie chcę być psem ogrodnika, a poza tym pamiętam, jak mnie do tego biznesu nie chciano dopuścić. Dlaczego miałbym postępować tak samo? Czy myślisz, że gdy Ty wejdziesz do Forexu, to ja coś stracę? Wyobraź sobie, że na rynkach walutowych obroty dziennie grubo przekraczają 1,5 biliona USD, więc tego tortu starczy i dla Ciebie, i dla mnie.

Zatem nie boję się powiedzieć, że dla mnie upływający 2009 rok, to rok Forexu. Ciekaw jestem, jakiego odkrycia biznesowego doświadczę w Nowym Roku. Jestem pewien, że będzie to coś równie ciekawego dla Ciebie jak tegoroczny Forex.

Do siego Roku 2010!

Pozdrawiam życząc sukcesów
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl

Daj początek nowej jakości życia

Drogi Czytelniku,
zapewne z żalem zauważyłeś, że właśnie mijają – a właściwie już minęły – tegoroczne Święta Bożego Narodzenia. Niewątpliwie to dobra okazja, aby przez chwilę zastanowić się, jak spodziewasz się je spędzić następnym razem. A może nawet co ważniejsze: jakie refleksje będą Ci towarzyszyć za rok?

Czy miałeś chwile zadumy przez te dni, że warto coś usprawnić w swoim życiu? Jeśli tak, to w jakim kierunku podążają Twoje myśli: mieć więcej czasu, wypracować dodatkowe pieniądze, poprawić relacje z dziećmi, odwiedzić dawno niewidzianych członków rodziny i znajomych, poznać nowych, ciekawych ludzi, uzyskać nowe umiejętności itp.?

Cóż, każda zmiana poprzedzona jest myślą. Wpierw Ci się coś lęgnie w umyśle, a dopiero potem przekładasz to na język realizacji, a więc na rozwiązanie problemu, czyli jak to zrobić.

W ostatnich tygodniach wielokrotnie zachęcałem swoich rozmówców do zrobienia bardzo ważnego ćwiczenia. Otóż prosiłem ich, aby koniecznie zapisali swoich 100 marzeń. Dla kogoś, kto nigdy tego nie robił, jest to – wbrew pozorom – bardzo trudne zadanie. Pierwsze dwadzieścia kilka zapisów idzie w miarę gładko, przy 40 czy 50 zaczyna brakować weny twórczej, a potem już jest tylko pod górkę i nachodzi Cię niemoc pisarska.

Wiesz co, przyznam Ci się od razu. Sam na pierwszym posiedzeniu nie wykonałem tego zadania!!! Gdzieś tak przy 70 punkcie okazało się, że to, co zapisałem, całkowicie mi wystarcza i brakło marzeń. Gdy teraz wspominam tę chwilę, tylko pusty śmiech mnie ogarnia, jak sam siebie wtedy tak ograniczyłem.

Potem dopisywałem do tej listy kolejne pragnienia, bo w końcu Twoje oczekiwania od życia rosną. Uzmysławiasz sobie, że masz prawo i obowiązek żądać od siebie tak pokierować swoim życiem, aby te zapisane marzenia stały się rzeczywistością.

Tak przy okazji powiem Ci, że bardzo niewielka liczba osób zapisuje swoje marzenia. Ocenia się, że robi to tylko ~3% ludzi. Katastrofalnie mało! A reszta populacji wie swoje, ma własne przemyślenia i nie będzie tracić czasu na błahostki. Nic dziwnego, że Ci, którzy nie spisali swoich marzeń, potem gubią się w życiu, uzyskują gorsze rezultaty, bo nie potrafią wyznaczyć sobie priorytetowych celów do działań.

Pytasz, dlaczego tak się dzieje? Otóż na podstawie odbytych przeze mnie rozmów uważam, że decydującym czynnikiem jest brak wiary, że można osiągnąć coś, co wydaje się całkowicie nierealne. Nasz system wychowawczy sprawił, że nie przystoi wyobrażać sobie, czego się pragnie, rozmyślać o sprawach przyjemnych i często na pozór nierealnych. W rezultacie przedmioty pragnień i dążeń sam kasujesz z własnej świadomości.

Tylko 10% ludzi powyżej 7 roku życia marzy. U pozostałych zabito tę umiejętność. Jeśli weźmiesz pod uwagę lenistwo, które nam towarzyszy, od razu zrozumiesz, dlaczego tylko 30% z nich swoje marzenia zapisuje. A bez zapisu nie ma realizacji. Myśl jest ulotna!

Zachęcam Cię, abyś znając powyższe fakty dał początek nowemu spojrzeniu na swoje możliwości. Zacznij pragnąć nawet tych rzeczy, które są dla Ciebie w tej chwili nierealne, ale które wbrew rozsądkowi kiedyś możesz uzyskać. Nie wiesz przecież, jakich ludzi na swojej drodze spotkasz, jakie książki przeczytasz, jakie szkolenia ukończysz – jednym słowem – jak się rozwiniesz. A jeśli na skutek swojego rozwoju zmienisz na lepszy swój sposób myślenia, uzyskasz rewelacyjne rezultaty, które zadziwią nie tylko Ciebie.

Guru sukcesu Brian Tracy powtarza wielokrotnie: „Nie jesteś taki jak myślisz, lecz stajesz się taki, jak myślisz”. Zatem zmień swój dotychczasowy – samoograniczający Cię – sposób myślenia i daj początek nowej jakości swojego bytu. Niech Twój nowy sposób myślenia doprowadzi Cię do nieznanego Ci w tej chwili stylu życia, czego Ci serdecznie – jeszcze świątecznie – życzę.

OK, ale na początek musisz dać sobie radę z zadaniem spisania 100 marzeń. Do kiedy się z tym uporasz? Jeśli potrzebujesz większej motywacji, to napisz mi na adres: jerzy.kostowski(at)jekos.pl maila, w którym „zobowiązujesz się” zrobić to w określonym przez siebie terminie, a ja nie omieszkam Cię dla Twojego dobra sprawdzić.

Pozdrawiam życząc sukcesów
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl