Reminiscencje świąteczno-noworoczne

Drogi Czytelniku
jak zapewne i Ty zauważyłeś Nowy Rok A.D. 2009 zbliża się szybkimi krokami, ale postanowiłem wrócić jeszcze na chwilę do niedawnych Świąt Bożego Narodzenia. Są to najbardziej rodzinne święta, więc nic dziwnego, że spotykaliśmy się wtedy ze swoimi najbliższymi, z którymi łączą nas m.in. więzy krwi.

Może właśnie dlatego sytuacja, którą Ci przedstawię, tak głęboko wryła mi się w pamięć i pozostawiła w moich myślach – mimo upływu tylu dni – zdumienie graniczące z niedowierzaniem. A było tak:

W pewnym momencie kuzyn puścił w obieg suszone łuski karpia mówiąc, że noszenie ich przy sobie pozwoli przyciągnąć do siebie szczęście, pomyślność i przede wszystkim bogactwo. Być może to był żart.

Niestety, żartem już nie było to, że tak wielu członków rodziny z namaszczeniem brało ten cudowny „afrodyzjak szczęścia” i z namaszczeniem chowało go a to w portmonetkę, a to do kieszeni, a to jeszcze gdzieś indziej.

Popatrz: czy rzeczywiście możliwe jest, aby dorośli ludzie wierzyli, że ich sukces i pomyślność zależy od jakiejś ryby? I co, czyżby im rybia łuska większa, tym daje ona więcej szczęścia? Czyżby łuska płotki była zdecydowanie mniej fartowna od tej z karpia bądź rekina?

Akurat Ciebie nie muszę chyba przekonywać, że istota sukcesu w życiu zależy nie od przypadku lecz od tego, co postanowisz z nim zrobić i jak wytrwale potem ten pomysł realizujesz. Zgoda, to nie jest wcale łatwe, bo pociąga za sobą konieczność dokonania zmian w dotychczasowym trybie życia. A tego robić nie chcesz – podobnie jak każdy z nas!

Jednakże ludzie sukcesu wiedzą za Albertem Einsteinem, że szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów. A zwykli ludzie też nawet chyba się z tym zgadzają, skoro próbują coś zmienić. Tyle tylko, że w ich przypadku zmiana polega na zaopatrzeniu się w „łuskę”, a nie na konkretnych i sprawdzonych działaniach prowadzących do sukcesu.

Jaka Twoim zdaniem na to rada?

Pytam, bo w każdym przypadku odpowiedź zależy tylko od Ciebie. Tak właśnie jest, bo to Ty ponosisz odpowiedzialność za swoje życie. Wbrew powszechnemu mniemaniu nikt inny tylko Ty decydujesz o jego jakości. Dopóki ktoś nie zrozumie tej zasady, będzie błądził jak we mgle, jakby miał łuski na oczach.

Dopiero gdy przyjdzie jakaś katastrofa: choroba własna lub dziecka, utrata pracy, niespodziewane wielkie wydatki i wiele innych kłopotów życiowych, których nie byłeś w stanie przewidzieć, zaczyna się refleksja, że Ci zawsze wiatr w oczy wieje. A co robiłeś, gdy była cisza?

Od jutra jesteś mądrzejszy o jeden rok. Życzę więc, aby ta mądrość służyła Ci jak najlepiej, bo szkoda, abyś za rok nadal był w stanie niepewności, czy w miarę optymalnie wykorzystałeś dane Ci 365 dni Twojego życia. Pamiętaj, cały czas Ktoś pisze Ci za nie rachunek i przedstawi go wtedy, gdy rozliczenie zostało zrobione.

I czy wtedy powiesz na swoje usprawiedliwienie: „O, tu mam łuskę. Ona miała mi zapewnić pomyślność i mnie zawiodła, więc nie jestem winien, że zmarnowałem swój potencjał życiowy, swoje talenty”. Obawiam się, że możesz mieć spore kłopoty za takie tłumaczenie.

PS 1. Jak zawsze zachęcam, abyś został członkiem Klubu Przedsiębiorcy zorganizowanym przez Wandę Loskot. Otrzymasz na bieżąco dostęp do wielu informacji, które staną się dla Ciebie inspiracjami.

PS 2. Gdybyś chciał odkryć swoich 5 dominujących talentów, przeprowadź test StrengthsFinder. Cena kodu dostępu wynosi u mnie 147 PLN. Otrzymasz fakturę VAT za jego zakup.

Pozdrawiam życząc sukcesów
Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl

Pomyśl o Wilmie

Drogi Czytelniku
jak się zapewne domyślasz, nie chodzi mi o żonę Freda z serialu Jaskiniowcy (Flinstonowie), a zupełnie inną osobę – konkretnie o Wilmę Rudolph. Stanowi ona wspaniały przykład, aby nie poddawać się przeciwnościom losu i dążyć do upragnionego celu.

Wilma Rudolph miała ponad dwadzieścioro rodzeństwa, z czego 2/3 zmarło. Ona nie dość, że była ledwo żywym wcześniakiem, to sama w wieku dziecięcym zachorowała na polio. Teraz ta złowieszcza nazwa może Ci już nic nie mówić, bo są obowiązkowe szczepienia. Jednak w czasach mego dzieciństwa skutki choroby Heine-Medina widać było u wielu dzieci i dorosłych. Cóż to były za pokraki!

I właśnie jedną z nich była Wilma. Od początku życia po ataku wirusa polio ledwo ruszała lewą nogą. Potem zrobili jej protezę i jakoś chodziła o kulach. Czy możesz sobie wyobrazić, że ta kaleka dziewczynka zamarzyła zostać biegaczką!!!

Nie tylko poprzestała na marzeniu, ale zaczęła realizować swój cel. I to mimo kategorycznej diagnozy lekarzy, że nigdy nie będzie chodzić!

W 9 roku życia zrobiła pierwszy krok bez kul. Przez 4 kolejne lata intensywnie ćwiczyła i zaczęła brać udział w różnych zawodach biegowych. Nic jej nie zniechęcało, mimo że zawsze przybywała na metę ostatnia. Celowo użyłem słowa „przybywała”, bo kiedy inni biegali, ona tylko szła. Niemniej coraz szybciej, bo za każdym razem dystans do zwyciężczyni zmniejszał się.

Co więcej, ponieważ była wysoka i smukła zaczęła grać w koszykówkę. Śmiała się, że to dyscyplina sportu, w której trzeba twardo stać na nogach, a jednocześnie być szybkim i zwinnym. Cóż za wspaniałe nastawienie do życia!

Nic dziwnego, że w wieku 15 lat zakwalifikowała się do kadry lekkoatletek amerykańskich i rok później na Igrzyskach Olimpijskich w Melbourne zdobyła brązowy medal w sztafecie 4 x 100 metrów.

Sam przyznasz, że to wspaniały sukces i nagroda za wytrwałość. Czy Ty znajdziesz w sobie tyle pary, aby stawić czoła przeciwnościom, jak ta czarna dziewczyna? Czy w ogóle te trudności, które są Twoimi wymówkami przed podjęciem działań w kierunku poprawy stylu własnego życia, są porównywalne z pasmem niepomyślnych zdarzeń, które trapiły Wilmę?

To Ty sam przed sobą odpowiedz na te pytania!

Skoro już znasz swoją odpowiedź, posłuchaj dalej tej historii, bo nie myśl, że Wilma spoczęła na laurach. Przecież ona nie tylko chciała biegać. Pragnęła biegać najszybciej na świecie. I temu marzeniu nawet nie przeszkodziło małżeństwo i macierzyństwo przed następną Olimpiadą. Ona wciąż widziała swój cel.

I w końcu dopięła celu. Jako pierwsza kobieta uzyskała 3 złote medale na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie. Wygrała w sztafecie 4 x 100 oraz na 200 i 100 metrów. W tym ostatnim biegu pobiła rekord świata 11,3 sekundy. Była najszybsza!

Tak przy okazji, rekord ten pobiła dopiero parę lat później nasza wspaniała Ewa Kłobukowska wynikiem 11,1 sekundy. Jaka szkoda, że perfidni działacze ZSRR i NRD doprowadzili do jej dożywotniej dyskwalifikacji. Swoją drogą nie mogę zrozumieć, dlaczego do tej pory nie przywrócono pani Ewie jej medali i rekordowych wyników.

Popatrz, co znaczy dostatecznie silne marzenie. Wszystkie przeciwności mogą zostać zduszone! I Tobie też tego życzę. A gdy Ci brakło wytrwałości, pomyśl o Wilmie Rudolph.

PS 1. Ten temat parę lat temu poruszyła też na swoim blogu Wanda Loskot. Warto zostać członkiem Klubu Przedsiębiorcy, aby mieć na bieżąco powiadomienia i dostęp do takich motywujących informacji i inspiracji.

PS 2. Otrzymuję pytania, jak odkryć swoich 5 dominujących talentów. Za najlepszą metodę uznaję przeprowadzenie testu StrengthsFinder. Cena kodu dostępu wynosi u mnie 147 PLN. Oczywiście to jest zakup na fakturę VAT.

Pozdrawiam życząc sukcesów

Jerzy
www.poznajswojetalenty.pl